piątek, 22 maja 2015

Red Hot Chili Peppers - "Californication"

Wygląda na to, że geniusz Johna + upór Tony'ego = sukces.

Dane techniczne:
Album: Californication
Rok: 1999
Numer na płycie: 6
Autor tekstu: Anthony Kiedis
Skład zespołu: Anthony Kiedis - wokal, Flea -bas, John Frusciante - gitara, Chad Smith - perkusja
Reżyser klipu: Jonathan Dayton & Valerie Faris







Pierwszy raz usłyszałam ją (oczywiście) przeszukując otchłań YouTube. I choć ten utwór jest moim muzycznym ideałem, to w pierwszej chwili moją uwagę przyciągnęło zupełnie coś innego.

Klip. Niezwykle pomysłowy i ciekawy. Muzycy wcielają się w postacie z gry, które przemierzają zakątki Hollywood. Nawiązują do żywiołów ziemi, powietrza, wody. Czyżby to właśnie Kalifornia była tym miejscem, w którym jest wszystko? Jednakowoż, jak widać greenbox działa cuda. No bo kto oglądając to video nie myślał, że sam chętnie zagrałby w taką grę? "Next game?" kusi, żeby kliknąć "Yes".

Tekst jest chyba najlepszym, jaki kiedykolwiek napisał Kiedis. Zainspirowany rozrastającym się wpływem Ameryki, którego dowodem były sprzedawane na bazarze w Tajlandii pirackie koszulki zespołu. Pierwszy wers ma także źródło w rzeczywistości. "Kiedyś w Auckland na ulicy widziałem wariatkę, która krzyczała o psychicznych szpiegach w Chinach. Ta fraza utkwiła mi w pamięci i po powrocie do domu zasiadłem do pisania."

Psychics spies from China
Try to steal your mind's elation

I choć z tekstem wyszło całkiem naturalnie, to znaleźć odpowiednią melodię nie było już tak łatwo. Była bardzo blisko, aby ta piosenka w ogóle nie została nagrana. Płyta była już prawie skończona, chłopaki mieli już nagrane wszystkie utwory, nie chcieli już więcej słyszeć o "Californication", która przewijała się przez całą sesję. Oddajmy głos Anthony'emu: Nie ustępowałem, ciągle powtarzałem Johnowi, ze koniecznie musimy ją skończyć. Tymczasem sesja dobiegała końca, pozostało nam tylko kilka dni nagrywania ścieżek podstawowych. Pod sam koniec nagrywania John wbiegł do studia ze swoją nową, wklęsłą gitarą White Falcon (tą samą, którą widzimy w klipie - przyp. autora) za trzydzieści tysięcy dolarów.
 - Mam! - krzyczał. - Mam "Californication"!
Usiadł i zagrał nam tę niewiarygodnie oszczędną, lecz przykuwającą uwagę kombinację nut. Tak bardzo się różniła od naszych poprzednich prób, że właściwie jej nie słyszałem.

Uważam ten utwór za jedno z wielu arcydzieł muzyki. Otwierający utwór riff, który natychmiast wpada w ucho i nie można łatwo się go pozbyć z pamięci, jest świetnym dowodem na to, że w prostocie tkwi metoda.

Mała ciekawostka. Uważam, że gdyby tak prezentowało się jej finalne brzmienia, nie zagrzałaby miejsca na płycie, mogłaby, moim zdaniem. liczyć jedynie na b-side. Absolutnie nie twierdzę, że jest zła, ponieważ ma swój urok, jednak z oficjalną wersją nic nie jest w stanie się równać. Jest to za to pierwsza przesłanka, które sugeruje kierunek w jakim uda się zespół na kolejnej płycie, wydanej w 2002 r. By the Way.


1 komentarz:

  1. Uwielbiam Californication za to wszystko, co wymieniłaś - oszczędne brzmienie, dobry tekst... I ten topos Kalifornii: cudowny <3

    OdpowiedzUsuń